Dużo się u mnie dzieje dlatego od jakiegoś czasu się nie odzywałam. Poznałam niesamowitych ludzi, kórych pasje, wizja świata i samych siebie oraz życiowe misje są bardzo zbliżone do moich! Nic tak nie rozświetla duszy i serca jak świadomość, że nie jest się samym, że na świecie są dusze ludzkie takie same jak ja. Oczywiście wszyscy jesteśmy połączeni ale inaczej się rozmawia i czuje jak przebywasz z kimś kto ma podobne wibracje, a inaczej z kimś kto triggeruje Cię i pomimo Twojej wiedzy i wdzięczności, że to jest obszar nad którym warto się pochylić, pilnujesz za wszelką cenę swoich wibracji, żeby nie zlecieć w dół😉 Przebywanie z podobnymi wibracyjnie duszami to tak, jakby ciągłe bycie na haju, w tym dobrym znaczeniu😉 Nawet nie jesteś w stanie spaść, bo krąg wibracyjny ciągnie Cię do góry. Może dojść do „przegrzania systemu” czyli możesz poczuć się sennie, głowa może zacząć boleć albo pojawić się migrena lub zawroty głowy. Wtedy najlepiej się uziemić wśród natury i pooddychać głęboko.
Ale nie z tym do Was dzisiaj przychodzę. Bo oprócz tych cudownych doświadczeń mierzę się obecnie z moim największym wywaniem jakim jest…komunikacja moich uczuć i emocji w relacjach z innymi, zwłaszcza tymi najbliższymi, którzy potrafią mnie triggerować jak nikt inny 😊Jak wiecie odkrywanie siebie i rozwój trwa całe nasze ziemskie życie, które składa się ze wzrostowych górek i spadkowych dolinek. I to jest naturalne, normalne i każdy tak ma. Jeśli ktoś cały czas jest na górnej fali to albo odrzuca jakiś niezbyt uroczy aspekt swojego życia albo nawet do niego się jeszcze nie dokopał. Co nie znaczy, że ma kopać. Lepiej wzrastać niż całe życie kopać w przekonaniach, historii rodu i innych ciągnących się za nami turbulencjami. Warto jednak zastanowić się czy faktycznie wszystko jest takie w moim życiu jakbym chciał, żeby było. To samo z kimś, kto jest w wiecznym dołku. Albo sam nie umie się z niego wygramolić i powinien poprosić o pomoc, albo mu jest dobrze w tym dołku, gdzie może sobie posiedzieć ukryty przed światem.
Wracając do mojego wyzwania z komunikacją moich uczuć w relacjach z innymi, pojawiła się myśl, że wszystko czego mi brakuje na zewnątrz mam sobie sama dać. I przyszła do mnie: uwaga, podziw i miłość. To odkrycie było dla mnie jak grom z jasnego nieba. Niby oczywiste, zwłaszcza dla kogoś, kto zajmuje się rozwojem osobistym i innych, a jednak nie wpadłam na to wcześniej. Nie zgadniecie kiedy ta odkrywcza myśl do mnie przyszła 😊 Oczywiście, że podczas medytacji, którą ostatnio mniej praktykowałam z uwagi na napięty harmonogram i napięte relacje. Co tak naprawdę również mnie utwierdziło w przekonaniu, że im bardziej wyśrubowany jest dzień, im więcej negatywnych emocji tym bardziej powinniśmy zanurzyć się, choćby w kilku minutową, medytację. O sposobie jak świadomie to wprowadzić w życie napiszę niebawem.
Moje odkrycie mnie przede wszystkim uspokoiło. Skoro to, czego mi brakuje i czego poszukiwałam na zewnątrz, jest we mnie, to jest to bardzo dobra wiadomość. Bowiem mogę sobie dać to sama, od razu, w ogromnej dawce powtarzając ją kiedy tylko chcę i jak często chcę😊 Ja mam na to wpływ, więc to jest najlepsza z możliwych opcji. To nie świat zewnętrzny jest odpowiedzialny za dostarczenie mi tego, w czym czuję brak, to ja sama mam sobie to dać, a wtedy wibracyjnie świat zewnętrzny także mi to da, albo inaczej dopasuje się na poziomie wibracyjnym do mnie i do mojego stanu emocjonalnego. Zatam daję sobie uwagę, pytam się siebie jak się czuję, co mi pasuje, co mi nie pasuje. Jeśli mi coś nie pasuje to dlaczego, co mogę zmienić, żeby czuć się dobrze. Powtarzam sobie, że jestem dumna z tego kim jestem, jaka jestem, z tego co osiągnęłam sama, z tego jak się czuję i jak się rozwijam. Celebruję nawet drobne momenty wzrostu. Napawam się moją misją niesienia pomocy innym, szerzenia wiary w siebie i w wysokie wibracje, które mają faktyczny wpływ na nas samych i na cały Wszechświat. Codziennie patrzę sobie w oczy w lustrze i wyznaję miłość do siebie. Daję sobie tę miłość zwracając na siebie uwagę, podziwiając siebie i robiąc codziennie to co lubię. Medytując, spacerując w naturze, dostrzegając piękno świata, dbając o moje ciało i umysł i dostarczając im odpowiednie paliwo. Jestem swoją najlepszą przyjaciółką, kimś z kim chcę spędzać każdą minutę mojego życia. Kogo podziwiam, kocham i komu poświęcam uwagę.
I’ve been quite busy with my life, so I haven’t posted in a while. Recently I got to know some amazing people whose passions, life goals and way of looking at the world and themselves are aligned with my own. Nothing illuminates the soul like knowing that you’re not alone and that there are souls akin to yours! We are, of course, all connected but it does feel special when you meet someone with the same level of vibrations. Rather than meeting someone who triggers you in some way and you need to pay attention as to not let your vibrations decrease. Being with people who share your vibrations feels euphoric, even if because of it you simply can’t sleep because the vibrations pull you higher and higher. Well, you can end up experiencing a burn out, simply because of excitement. You may feel drowsy or even get a migraine. Then it’s best to take a moment alone in nature and breathe deeply.
Despite the positive experiences I had recently I’m also facing a big challenge, namely communicating my feelings with others, especially my loved ones, who at times can trigger me like no one else. As you know, the search for one’s inner self lasts an entire lifetime, with its ups and downs along the way. You can’t always be on the upper note – if so you’re ignoring the less favorable parts of your life, which are as normal and natural as the good ones. We can neither be in a constant low nor a constant high. We have to find a balance, looking at the things we can improve or ask for outside help.
So I began to think about the root of my struggles with communicating feelings. What I felt I really needed was attention, admiration and love. And moreover, I could find all these things within me. It seems quite obvious, especially for someone who works in self improvement, however it was another eureka moment for me. I’m sure you can’t guess when this realization came to me. During meditation of course! I haven’t been meditating as often because of my busy schedule, which once again proved to me that especially when we’re busy we should make time for at least a five-minute meditation. (I will write about this in more detail later on).
The realization that everything I need I can find within myself put me at peace. Whatever I need I can provide myself with, in whatever amount and whenever I need. This is great news, isn’t it! If I regulate my inner vibrations the external world will respond with an equal level of vibrations, further giving me what I want. So now I ask myself, how do I feel, what do I really want and what is not for me. When I feel that something is off I try to change it myself, within myself. I tell myself that I am proud of my accomplishments, of who I am, and who I will be. I celebrate even the smallest instances of growth. I cherish my mission to help others in improving themselves and thereby bringing ever more positive vibrations into the world, which have a real impact on our lives. I look at myself in the mirror and tell myself “I love you.” I feel this love by paying attention to what is good for me, what I like and what gives me joy. By meditating, spending time in nature, appreciating the simple beauty of the world, taking care of my body and mind, I take care of myself. I am my own best friend. I make sure I’m someone I’d like to spend time with, admire and pay continuous attention to.